Na czterech marginesach „Odpustu” Bartosza Suwińskiego |
Sławomir Kuźnicki
Posłowie z „Odpustu” Bartosza Suwińskiego (Zeszyty Poetyckie 2013)
1. Po pierwsze specyficzna rytualność. Bo też pierwszą rzeczą, która uderza podczas lektury trzeciej książki poetyckiej Bartosza Suwińskiego jest zasugerowana już w tytule całości obrzędowość cyklu ludzkiego życia, z nieodzownym przecież powidokiem śmierci. Owa śmierć zdaje się tu nadrzędnym punktem odniesienia, czymś nieuniknionym, a jednak, co oczywiste, nieodgadnionym i przerażającym. „Tonący do końca śpiewa”, czytamy w „Przypływie, odpływie”, a zdanie to idealnie wpasowuje się w rzeczywistość widzianą oczami stworzonego przez poetę na potrzeby niniejszej książki Młodzieńca, któremu – parafrazując dwuwiersz z „Pacierzy w Ivry” – „śmierć wypadła jak z kieszeni pomięty plan miasta”.
2. Po drugie, więc, śmierć. Co jednak ciekawe, stosunek Młodzieńca do śmierci jest dużo bardziej ambiwalentny, niż można by początkowo sądzić. Zdając sobie sprawę, że „[ś]mierć uwiła sobie we mnie/ gniazdo” (z wiersza „Jak malowany”), bohater książki, będący zarazem swego rodzaju anty-bohaterem życia, próbuje, nierzadko z powodzeniem, oswoić i umniejszyć siłę jej rażenia. Rezultatem jest ironiczne wywracanie rzeczywistości na nice; jak czytamy w „Ostatniej zwrotce”: „do naddatku pierwszej śmierci/ do znikomości urodzin”. Nie jest to odwrócenie przypadkowe, gdyż w sukurs zdaje się przychodzić Młodzieńcowi wspomniana już wyżej rytualność, najczęściej prezentowana w swojej najbardziej tradycyjnej, czy wręcz wiejskiej, formie: te „ciasta dziękczynne”, te procesje, ta pamięć o zmarłych. Dlatego też tyle w Odpuście portretów prostych ludzi, ich żarliwej i zabobonnej zarazem religijności („Bozia zmoczy, bozia wysuszy”, z „Dożynek”), ich życia w pierwotnej zgodzie z naturą („A te miastowe to życia nie znają ani śmierci”, z „Majowego”).
3. Po trzecie, ironia i dystans. Okazuje się mianowicie, iż ów ludowy prymitywizm zdaje się być świadomą, postmodernistyczną konstrukcją poetycką Suwińskiego. Takim zresztą samym sztucznym tworem stylistycznym, jak i Młodzieniec, który tak mówi o sobie: „Powtórzony na głosy, w ich mowie/ przekluczony, osadzony bardziej” („Z imieniem, słowem”). Takie niejednokrotnie humorystyczne przerysowania w żadnym razie nie służą jednak ośmieszaniu i deprecjonowaniu archaicznej i niedzisiejszej już sielskości, a raczej karkołomnej próbie jej rewitalizacji. Jest to, oczywiście, próba z góry skazana na niepowodzenie, o czym Młodzieniec doskonale wie („tak dzień po dniu wychodzę na szaro”), ale nie o to przecież chodzi.
4. Po czwarte i z całą pewnością nie ostatnie, słowo. Gdyż sedno tkwi gdzieś indziej: w kontestowaniu „całej wieczności”, w patrzeniu poezją („z poezją bywa/ różnie a i czasem boli”), w syzyfowym wręcz braniu się za bary ze słowem i językiem: „Młodzieniec upada pod naporem/ języka (…)/ i dźwiga się i daje słowo/ by wyjść na swoje” („Przypowieść ku przestrodze”). Bo też poezja i konstytuujący ją język są w Odpuście narzędziami zasadniczymi: „Słowo zamyka w sobie/ co gaśnie w człowieku” („Didki”); są zarazem środkami prowadzącym nas w kierunku doświadczenia prawie transcendentalnego, metafizycznego, co z kolei zdaje się być odpowiedzią na pytanie cytowanego w motcie książki Teofila Lenartowicza: „Gdzież mnie wiedziesz, w którą stronę?”. Jak czytamy w „Ale może tym razem”: „On wie, że słowa nie są tajemnicą/ języka, on wie, że nie jedyną”. Tajemnica znajduje się więc tam, gdzie się jej zupełnie nie spodziewamy, zawsze gdzieś indziej. Chyba właśnie dlatego, kiedy w krótkim wierszu „Blik” poeta pisze: „cierpka radość uwięziona/ w zieleni jabłek”, to ja mu wierzę – czuję tę radość, smakuję tę cierpkość, widzę tę zieleń. Czyż nie o to chodzi w poezji?
Książka do nabycia: tutaj.
Ur. w 1978 w Oleśnie. Poeta, anglista, doktorant literaturoznawstwa UO, krytyk literacki, tłumacz, redaktor pisma literackiego "Red.". Ostatnio opublikował „Geometria wody”. |