ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDAWNICTWA
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Dariusz Dziurzyński

Konto

 

 

Jan Jakub Rousseau miał czwórkę dzieci.

Każde – w przytułku.

Żaden płacz z powodu kupy albo głodu

nie zakłócał pracy nad powieścią

o naturalnym wychowaniu młodzieży.

Wysyłał czułe listy do fikcyjnej Julii.

 

August Rodin miał syna.

Niestety – kaleka.

Więcej już nie chciał

bo pozostał uraz.

Wolał posyłać pieniądze pocztą

(krępował go widok kul).

 

Może gdyby sam wyrzeźbił

 

 

 

Kwadryga

 

Jadąc na uniwersytet

ujrzałem przed sądem

czworo bezrobotnych.

 

Każdy w innym wieku

rozdawał przechodniom

ulotki.

 

Doskonała symetria

jednaki wzrost i postawa

przypominały izokefalię

mozaik z Bizancjum.

 

Czym jest historia

pomyślałem wtedy -

płodozmianem klas

i narodów.

 

 

 

Zakaz wstępu

 

pamięci Prof. Stanisława Makowskiego

 

Na tych kamieniach

pamiętających kapłanów

usiadła wieśniaczka

i porodziła ducha.

 

Tak się przynajmniej zdawało

romantycznemu poecie

który tutaj leczył

schorowane płuca.

 

Pasterka spoglądała

w zorzę oceanu

machała sabotami

i gryzła źdźbło żyta.

 

Krowy przeżuwały

jagnięta skubały

przejechała dwukółka

z garncami mleka.

 

Jak to się stało

że poczęła ducha

głupia nieuczona

gadająca patois

 

pozostanie tajemnicą

realność zdarzenia

 

(intuicja poety

kontra

chłopskie trzewia).

 

 

 

Sygnatura

 

 

Na ścianie pokoju zjawia się napis:

 

Mane. Tekel. Fares (Ufarisim).

 

Popatrz: ręka Boga. I cytat z Biblii.

 

Całkiem interesująca pisownia.

 

To hebrajski?

Nie, aramejski.

 

Więc aramejski jest także językiem Boga?

Na to wygląda.

 

No to zostałeś policzony zostałeś zważony

a tej nocy będziesz podzielony.

 

Albo rozproszony.

 

Rozproszony?

 

Istnieją dwa warianty tłumaczenia.

 

 

 

Eksploracje

 

W ciągu pięciu lat stypendystka

zgromadziła bogaty materiał dowodowy

fotografie zielniki sadzonki

uważnie śledząc postępy natury

w inwazji murów zewnętrznych.

 

Skonstatowała obecność traw pospolitych

do wysokości 25 piętra.

Powyżej – zanik tychże

z powodu nieodpowiedniej temperatury.

 

Na dachu Sali Kongresowej

jak pokazała w ostatniej publikacji

wyrastają pędy topoli

oraz karłowate formy klonu

nie wyższe niż metr trzydzieści.

 

Powierzchnię ściany wschodniej

pokrywa mech barwy ciemnej

- narażony na ingerencję ekip sprzątających

nie może tworzyć darni.

 

Zdaniem doktorantki

rozwój szklanej architektury

położy kres istnieniu organizmów roślinnych

w unikalnej symbiozie

z budulcem socjalistycznym.

 

Dlatego wskazane jest ocalenie

tradycyjnej postaci Pałacu Kultury i Nauki

tego fenomenu botaniki miejskiej

o znaczeniu międzynarodowym.

 

 

 

Opowieści

 

 

według św. Marka

według św. Mateusza

według św. Łukasza

i według św. Jana

według Apostoła Narodów św. Pawła

albo św. Piotra

zawsze według

 

 

 

Kronika

 

 

Dzień jedenasty. Miesiąc: czerwiec.

W oddali pojawił się obcy lud.

Zapewne kolejne plemię koczowników

przybyło wypasać stada.

Wysłano oddział zbrojnych.

 

Dzień dwunasty.

Zwiady jeszcze nie wróciły.

Podobno kilkunastu Żydów okrążało mury

niosąc złoty pień i powtarzając modlitwy.

 

Dzień trzynasty.

Nadal brak wieści.

Ciekawscy wylegli na mury.

Czterej kapłani – ci co wczoraj –

w dymie kadzideł nieśli skrzynię.

Może relikwiarz?

 

Dzień czternasty.

Ta sama ceremonia.

 

Dzień piętnasty.

Gapiów stale przybywa.

Jedynie z najwyższej wieży widać

drepczących w kółko wariatów.

 

Dzień szesnasty.

Najstarszy z Rady stwierdził

że obecność koczujących pasterzy to łaska dla Jerycha.

Albowiem błogosławiony Allach

wonią mirtu wywyższył nasze miasto

ponad sąsiednie narody.

 

Dzień siedemnasty. Miesiąc: czerwiec.

Od wschodu słońca

nie ustaje radosna procesja.

Słychać nawet dźwię…

 

 

 

Biżuteria

 

 

Nie ocaliły Kapitolu czy choćby Gniezna.

 

Nie pozowały do płócien monachijczyków.

 

Obca jest im godność ptaka etnicznego.

 

Nie wiedzą czym jadalność i użyteczność.

 

Nawet to to nie śpiewa – jedynie grucha.

 

Obraca się w kółko jak jaki lingwista.

 

Tylko na szyi nadyma barwny zestaw:

 

fiolet i szmaragd – sygnet urzędnika.

 

 

 

„Ostrożnie z ogniem”

 

 

Chciałbym napisać wiersz o koszuli

w której pozostał Twój zapach

ale tego nie zrobię.

 

Słowa lubią wpełzać pod skórę

i składać jajeczka z których rodzą się

smoki.

 

Wielkie tęczowe smoki.

 

W głębi serca jestem jak dziecko

i bardzo się boję.

 

 

DARIUSZ DZIURZYŃSKI (ur. 1973) – poeta i wykładowca. Autor trzech tomików wierszy (Epitafia, 2001; Metrum, 2005; Symultana, 2010) i książki translatorskiej Boris Vian, W hołdzie płetwom. Wybór wierszy (2011) we współpracy z Alicją Ślusarską. Jego wiersze znalazły się w antologiach: Poezja polska po przełomie – Pokolenie ’89. Polnische Poesie nach der Wende – Generation ’89, Hamburg - Warszawa 2008 oraz Free Over Blood. New Polish Poets Series, OFF_Press London 2011. Współpracownik „Red.a”, „Zeszytów Poetyckich” i „Przeglądu Filozoficzno-Literackiego”. Wiersze, recenzje i eseje publikował na łamach m.in.: „Twórczości”, „Portretu”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Frazy”, „Toposu” i „Kwartalnika Artystycznego”. Przygotowuje wybór wierszy Mariana Ośniałowskiego, liryka grupy „Współczesność”. Pracuje na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego; doktor literaturoznawstwa. W wydawnictwie Anagram ukaże się jego nowa książka poetycka Epitafia. Remake.     

 
Copyright 2018 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin